Helen wraz z przyjaciółką pisze pracę o lokalnych przesądach i miejskich legendach. Słyszy historię o Candymanie- duchu człowieka z hakiem zamiast ręki- i postanawia to sprawdzić. Nigdy nie dopuszczała do siebie myśli, ze Candyman istnieje. Jednak on powrócił i popełnia zbrodnie, o które policja oskarża Helen.
Film powstał w 1992 roku, a mimo to w ogóle się nie zestarzał. Wciągnął mnie od samego początku. To zasługa ciekawej fabuły. Przed obejrzeniem " Candymana" nie czytałam jego całego opisu, toteż co chwilę mnie czymś zaskakiwano.Już na początku wiedziałam, że to nie będzie zły film. Kiedy oglądamy pierwszą scenę i widzimy ogromne stado os, Candyman przemawia do nas swym piorunującym głosem, a w tle gra niepokojąca muzyk, siedzimy jak zahipnotyzowani. Przez cały film utrzymuje się niesamowity nastrój.
Nie mogę nie wspomnieć o bardzo dobrym aktorstwie. Tonny Todd zagrał świetnie- naprawdę się go bała. Jego wygląd, jego głos...- strach przeszywa od stóp do głów. Virginia Madsen również dobrze wywiązała sie ze swojej roli. Przekonująco zagrała Helen.
Większość akcji dzieje się w obskurnej dzielnicy Chciago, pełnej gangów, przestępstw i przemocy. To tam krąży legenda o Candymanie i tam on poluje na swoje ofiary. Ten film pokazuje ludzi zepchniętych na margines społeczeństwa, którzy sami muszą radzić sobie ze swoimi problemami.
" Candyman " to film, który dziwnie na mnie zadziałał... Przez cały seans odczuwałam niepokój i lekki strach... Niewątpliwie jest to horror, który powinien znać każdy horrormaniak. :)